piątek, 29 grudnia 2017

Rozdział 12 - "Zawieszenie różdżek"

 "Miłość dopadła nas tak, jak dopada człowieka w zaułku wyrastający spod ziemi morderca".
~ M. Bułhakow

- Kolejny raz uratowałeś mi życie - powiedziała, gdy w końcu doszła do siebie.
Zapadła już noc, a od ich wypłynięcia minęło kilka godzin. Draco stał przy barierce na pokładzie i od dłuższej chwili wpatrywał się w horyzont. Miliony gwiazd nad ich głowami odbijało się w spokojnych wodach Atlantyku, a ich włosy rozwiewała lekka bryza. Uśmiechnął się smutno na jej słowa, a Hermiona była gotowa mówić mu to do końca życia; byleby tylko częściej widzieć ten uśmiech. Spojrzała na niego poważnie i miała wrażenie, że po ostatnich przeżyciach i w nim coś pękło, chociaż usilnie próbował to zamaskować.
- Dostałem wiadomość - uniósł lekko dłoń, a dziewczyna dopiero teraz zauważyła, że ściska w niej kurczowo pergamin. Głos załamał mu się przy końcu i wiadome już było, że stało się coś niedobrego.
- Coś się...? - nie zdążyła dokończyć zdania, w głowie mając najgorsze z możliwych scenariuszy. Serce jej stanęło na moment, gdy zobaczyła wyraz twarzy Dracona.
 - Babcia Druella nie żyje - powiedział ledwo dosłyszalnie i nerwowo odwrócił głowę, zaciskając mocno usta.
- Nie - szepnęła ledwo dosłyszalnie; bardziej do siebie, niż do niego. Nie dopuszczała do siebie myśli, że ta cudowna, starsza kobieta, która była dla niej tak życzliwa, odeszła... W jej oczach momentalnie błysnęły łzy i zapragnęła przytulić blondyna jak najmocniej. Chciała pokazać mu, że nie jest sam; że w tej całej grze i ona odgrywa swoją rolę. Nie dzielił ich przecież nawet metr, ale ona czuła się, jakby tworzyła się między nimi kolosalna przepaść no i... bała się. Cholernie się bała jego reakcji.
- Strasznie mi przykro, Draco - spojrzała na niego z współczuciem, a on w końcu odwrócił wzrok w jej stronę. Poczuła, jak w jej ciele coś kurczowo się zaciska. Nigdy nie widziała smutniejszych oczu, niż te szare, które teraz na nią patrzyły.
- Trwa wojna, a my... musimy być na to przygotowani, Granger - powiedział poważnie. - Nawet nie masz pojęcia z czym będziemy musieli się zmierzyć, kiedy wrócimy.
 Serce jej zamarło, gdy dotarł do niej sens jego słów. Miała ochotę zapytać, czy w ogóle jest cień szansy, że będą mieli możliwość wrócić do domu. Nigdy o tym nie pomyślała w ten sposób. Każdego dnia, o każdej godzinie z rąk śmierciożerców ginęli niewinni ludzie, a ona nawet nie była w stanie dowiedzieć się o stanie jej najbliższych. Oparła się o metalową barierkę, czując jak ulatują z niej wszystkie pozytywne emocje, które do tej pory udawało jej się utrzymywać.
 Tego wieczora jeszcze przez długi czas trwali w ciszy, która wcale im nie ciążyła. Wręcz przeciwnie, w życiu każdego z nas są sytuacje, kiedy potrzebuje on chwili spokoju i wyciszenia. Gdy musi przystanąć; zatrzymać się, choć na chwilę, przemyśleć niektóre sprawy, wziąć głęboki oddech i dopiero później ruszyć przed siebie. Z nową siłą i wiarą, że wszystko się kiedyś ułoży.
*
 Hermiona obudziła się wcześnie rano, gdy na korytarzu zaczęły pojawiać się pierwsze kroki załogi. Usiadła na łóżku, starając się dojść do siebie po kolejnym koszmarze. Spojrzała na łóżko Dracona, które było już puste i westchnęła cicho. Nie miała pojęcia, dlaczego blondyn zawsze wstaje co świt i znika nie wiadomo gdzie. Rozejrzała się, szukając swoich ubrań i w końcu mogła przyjrzeć się im nowym mieszkaniu.
 Kajuta była mała, jednak Hermiona nie czuła się przytłoczona. Dwa małe łóżka stały praktycznie obok siebie, a między nimi było nieduże, okrągłe okienko z białą ramą, przez które do środka wpadały promienie słońca. Na przeciw niego nad drzwiami, wisiał stary drewniany zegar z motywem kotwicy. Obok łóżka Dracona stała niewielka szafka, w której z ledwością upchali swoje ubrania a na ścianie po drugiej stronie wisiała duża, antyczna mapa świata, która bardzo spodobała się Hermionie.
Teraz, po spadku adrenaliny i napięcia poczuła w końcu, że może wszystko na spokojnie przemyśleć. Najlepiej przy filiżance kawy.
*
 Szybki prysznic we wspólnej łazience na korytarzu, ciepły sweter i jedna z książek Malfoya, którą zdążył zabrać z ich mieszkania z Porto. Wczorajsze wydarzenia spowodowały, że nawet zbytnio nie zastanawiała się, gdzie chłopak może być. Wiedziała, że będzie potrzebował samotności po wczorajszej tragedii. Taki już był Draco Malfoy. Skryty, tajemniczy i ciągle myślał, że może liczyć tylko na siebie. Nie dziwiła mu się wcale; w tak młodym wieku przeżył większe okrucieństwa niż ona mogłaby sobie wyobrazić. Postanowiła dać mu trochę czasu, a później spróbować zainicjować rozmowę.
*
  W te kilkanaście godzin zdążyli zostawić Portugalię daleko za sobą i teraz, gdziekolwiek by popatrzyła, widziała tylko bezkresne wody oceanu. Pogoda była słoneczna, a większość pasażerów korzystało z tego wygrzewając się na leżakach, choć w powietrzu czuć było zimne powiewy. W porównaniu jednak do zwyczajnej angielskiej pogody, można by rzec nawet, że było gorąco. Hermiona rozłożyła się na jednym z foteli przy stołówce i już po chwili podszedł do niej kelner z pytaniem, czy ma na coś ochotę. Zamówiła czarną kawę i francuskiego rogalika, po czym próbowała skupić się na czytanej książce. Jej starania jednak spełzły na niczym. W jej myśli już po kilku zdaniach wkradała się wizja blondyna i nijak nie była w stanie jej lekceważyć. Mimowolnie rozejrzała się na boki, jakby spodziewała się, że zobaczy jego sylwetkę zmierzającą w jej stronę, z tym charakterystycznym luzem, ironicznym uśmiechem i wiecznie przerośniętym ego.
 Pokręciła tylko głową wiedząc, że blondyn przez najbliższy czas będzie prawdopodobnie w wisielczym nasroju, co ani trochę jej nie dziwiło, w końcu minionego wieczoru stracił jedną z najważniejszych osób w jego życiu. Nie mogła jednak ciągle odpierać uczucia, które towarzyszyło jej niemal nierozłącznie od chwili, gdy z własnej woli prawie go pocałowała. Pokręciła głową kolejny raz, próbując wyrzucić ten obraz z pamięci. Od tego wydarzenia minął zaledwie tydzień, a ona miała wrażenie, jakby to było co najmniej kilka lat. Ciągle jednak miała przed oczami jego poważną minę, gdy pytał, czy coś się stało.
 Och tak, z pewnością.
*
 Mogła postanowić sobie, że będzie go unikać, mogła obiecać, że nie będzie zwracać uwagi i mogła przysiąc, że jego obecność nie zrobi już na niej wrażenia. Próżny trud, oczywiście. Gdy tylko go zobaczyła poczuła szarpnięcie gdzieś w okolicach klatki piersiowej i w myślach przeklinała sama siebie. Wyszedł gdzieś spod pokładu, przystanął na chwilę i rozejrzał się, jak gdyby czegoś szukał. Ich spojrzenia spotkały się na moment, Malfoy uśmiechnął się blado i ruszył w jej stronę. Po chwili usiadł w fotelu na przeciwko i spojrzał na nią uważnie, a ona czekała na jego ruch.
- Dzień dobry, Granger - powiedział w końcu.
- Dzień dobry, Malfoy  - odparła po chwili, starając się wyglądać na wyluzowaną.
- Jak samopoczucie? - zapytał i bez jej aprobaty porwał rogalika z jej talerza.
Uniosła lewą brew i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, zdziwiona jego postawą, ale postanowiła nie przerywać gry, którą rozpoczął. Przynajmniej się do niej odzywa.
- Smacznego - powiedziała kąśliwie, mając nadzieje, że Draco wcale nie potrzebuje rozczulania się nad nim, ale powrotu do normy.
 Uśmiechnął się tak, jak miał to w zwyczaju robić wcześniej, gdy miewał w miarę dobre dni, a Hermiona miała wrażenie, że na siłę próbuje robić dobrą minę do złej gry. Czasami za nim kompletnie nie nadążała, miała wrażenie, że jego humor zmienia się z minuty na minutę, a ona nie była w stanie dotrzymywać mu kroku. Już miała zacząć zakładać się sama ze sobą, kiedy nastąpi kolejna zmiana i blondyn znów zacznie ją ignorować...
- Język ci się wyostrzył w ciągu nocy - zauważył i wydawał się być wyjątkowo zadowolony. Pomimo tych okropnych rzeczy, które wydarzyły się w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. - Ale nie przyszedłem tu rozmawiać o twojej elokwencji.
 Hermiona zmrużyła oczy i zmierzyła go wzrokiem. Czasami miała ochotę wyciągnąć różdżkę i trzepnąć go jakimś zaklęciem, choć z oczywistych względów nie mogła.
- O czym więc?
Malfoy rozparł się wygodnie w fotelu i nie odpowiedział od razu. Wystawił swoją bladą twarz do słońca i trwał tak dłuższą chwilę. Hermiona przyglądała mu się uważnie, starając się wyczytać coś z jego twarzy, jednak łagodny uśmiech - który notabene bardzo się jej podobał - nie wyrażał żadnych konkretnych emocji.
- Chcę cię przeprosić - powiedział, gdy w końcu zdecydował się na nią spojrzeć.
 Jej szczęka, gdyby tylko mogła, z pewnością wylądowałaby na drewnianej podłodze.
- Przeprosić... mnie... - powtórzyła sceptycznie, patrząc na niego uważnie, jednak Malfoy wcale nie wyglądał jakby sobie żartował.
- W rzeczy samej - powiedział tak, jakby rozmawiali o pogodzie, po czym oparł się łokciami o stolik i nachylił się ku niej nad jej czarną kawą - Miałem dużo czasu żeby to sobie przemyśleć, Granger. Chcemy tego czy też nie, stanowimy teraz zespół... niezbyt dobrze dobrany, szczerze powiedziawszy, ale przecież zawsze mogło trafić gorzej, prawda? - kiwnęła krótko głową, nie bardzo wiedząc, co ma mu powiedzieć - Nie wiem, jak oni trafili na nasz ślad, ale nauczyło mnie to jednej rzeczy...
- Jakiej? - zapytała chyba trochę zbyt szybko, bo Malfoy uśmiechnął się z satysfakcją.
- Że - choćbym tego chciał czy nie - to tkwimy w tym razem, Granger i masz prawo wiedzieć niektóre rzeczy.
- O czym konkretnie mówisz?
Draco sięgnął dłonią do kieszeni i wyciągnął listy. Listy od tajemniczego Samuela Smitha, które ona znała już niemal na pamięć. Położył je na środku stolika, dokładnie między jej podstawką od filiżanki i talerzykiem po rogalu, którego Malfoy sobie przywłaszczył.
 Przez chwile oboje patrzyli na pergaminy i żadne nie chciało przerwać milczenia. Panna Granger pokiwała głową ze zrozumieniem, z jednej strony ciesząc się w duchu jak dziecko, że w końcu pozna prawdziwą treść listów, z drugiej czując lekkie zażenowanie, że po tylu próbach nie udało jej się samej do tego dojść.
- Proponuję zawieszenie różdżek - powiedział całkiem poważnie, patrząc na nią z uwagą. Po chwili jednak zreflektował się i przybrał swój zwykły uśmiech - Do końca wojny, oczywiście. Później nadal możemy się nienawidzić.
 Roześmiała się cicho.
- Umowa stoi - odparła i mimo jej zdziwienia, Draco wyciągnął do niej dłoń. Uścisnęła ją, próbując nie być tym faktem zbyt podekscytowana. Przecież blondyn mógł zmienić zdanie w ciągu ułamka sekundy, prawda?
*
 Siedział wygodnie rozparty w fotelu, korzystając z ciepła promieni słonecznych. Nogi wyciągnął przed siebie,  ręce założył za głowę i zamknął oczy. Większość pasażerów przebywała teraz w bufecie, jedząc obiad, jednak oni zgodnie postanowili zjeść na zewnątrz, żeby Hermiona w spokoju mogła przeanalizować treść listów jeszcze raz, jednak co chwilę ktoś wchodził - lub wychodził - z pomieszczenia, co skutecznie ją dekoncentrowało.
- Nie mogę się tu skupić - westchnęła zrezygnowana.
- Racja, nie była to najmądrzejsza decyzja o tej godzinie - przyznał, po czym podniósł się i zaczął zbierać ich rzeczy ze stolika. - Przenieśmy się.
 Znajdowali się na samym środku, przy tej zabudowanej części statku, gdzie znajdowały się wejścia do niższej części, bufet i dalej kabina kapitana, którego jeszcze nie mieli okazji zobaczyć. Wszędzie natomiast krzątało się mnóstwo załogi, próbującej utrzymać na pokładzie względny porządek. Podłoga pokładu wykonana była z jasnego drewna, a wszędzie indziej królowała biel, tak że Hermiona ciągle mrużyła oczy, bo do tego dochodziły oślepiające promienie słońca.
 Ruszyli więc w stronę dziobu statku, na którym - jak pamiętali z poprzedniego wieczoru - znajdowało się kilka ławek. Minęli rzędy łodzi ratowniczych i już po chwili znaleźli się na tej mniej zatłoczonej części.
*
- Nadal nie rozumiem - oznajmiła już lekko zdołowana i miała wrażenie, że Malfoy uśmiechnął się z lekką satysfakcją.
- Szyfr, Granger, najprostszy z mugolskich szyfrów - powtórzył po raz setny, a ona spojrzała na niego ze złością. Wywrócił teatralnie oczami i westchnął - Zawsze ostatnia linijka to swojego rodzaju kod.
Hermiona znów wróciła do studiowania ostatnich wyrazów, jednak w jej głowie była jedynie... pustka.
- Wypisz wszystkie duże litery - podpowiedział, a ona zaraz zabrała się do pracy i już po kilku chwilach patrzyła na trzy krótkie zdania, jednak litery, które je tworzyły nie były nawet wyrazami.   Uniosła jedną brew wiedząc, że rozwiązania jest już bardzo blisko i czuła niezmierną irytację faktem, że nie wykazuje się dostateczną inteligencją, żeby to zrozumieć, z czego z kolei Malfoy był wyraźnie zadowolony.
- Czarny pan rośnie w siłę. Potter zniknął. Nie wychylajcie się - powiedziała niemalże od razu, głowiąc się nad swoją głupotą. Przecież to było niemalże oczywiste!
Malfoy nic nie odpowiedział, jednak podał jej drugi z listów.
 Takie oczywiste... powtarzała sobie ciągle w myślach, ubolewając nad tym, że dała blondynowi taki podwód do satysfakcji.
 Szybko przypomniała sobie treść i nie minęła nawet minuta, gdy wypisała kolejny litery, odnalazła je w kodzie i podstawiła przeciwną. Tam jest bezpiecznie. Nie wychylajcie się. 
 - Samuel Smith - przeczytała i przyjrzała się bacznie Malfoyowi. Inicjały były najoczywistszą rzeczą w świecie, jednak jak to było możliwe, że Draco miał kontakt ze Snapem, który przecież był pod samym nosem Voldemorta.
 Ten natomiast siedział nadal uśmiechnięty i wydawał się najwyraźniej zadowolony z siebie.
- Chyba nie doceniasz moich możliwości, Granger - powiedział z dziwnym błyskiem w oku, a ona nie mogła się nie uśmiechnąć.