środa, 17 sierpnia 2016

Rozdział 7 - "Babcia Druella"

"Noce zostały stworzone głównie po to, by mówić rzeczy, których nie możesz wypowiedzieć następnego dnia"

- Draco - drzwi otworzyła starsza, jednak elegancka pani. Przez chwilę obserwowała bacznie swojego wnuka, a później jej wzrok padł na Hermionę. Uśmiechnęła się lekko i otworzyła drzwi szerzej. - Wchodźcie kochani - ponagliła ich i szybko za nimi zamknęła. Kobieta zaprowadziła ich do salonu i wskazała na dużą sofę przy kominku. - Rozmawiałam z Severusem...
Hermiona uniosła wysoko brwi. Przez ostatni czas czuła się zmęczona i otępiała. Nie miała siły na kontemplowanie zaistaniałej sytuacji, jednak gdy usłyszała imię swojego byłego profesora eliksirów momentalnie otrzeźwiała.
- Severus? - powtórzyła, patrząc ze zdziwieniem na babcię Dracona. Dopiero teraz zdołała skupić się na szczegółach. Druella uśmiechnęła się uprzejmie, jednak jej szare oczy pozostały zamyślone.
- Zapewne wiedziałaś, że to dzięki niemu jutro możecie przenieść się do...
- Nie wiedziała - przerwał jej ostro Malfoy. - I niech na razie tak zostanie...
- Draco - upomniała go - Dziewczyna powinna wiedzieć, co się dzieje.
- Im mniej wie, tym lepiej - powiedział głośno. Hermiona zmarszczyła brwi i popatrzyła na chłopaka. Jego oczy w kolorze burzowych chmur wyrażały pewność. Babcia westchnęła głęboko i podeszła do okna, które wychodziło na zielone wzgórza francuskich Alp. Ciemne chmury wisiały już nad nimi od kilku dni, dając uczucie przygnębienia.
- Niewiele czasu już zostało - wieczorne niebo rozcięła błyskawica, oświetlając wyraźnie twarz kobiety. Hermiona zauważyła, że Narcyza była bardzo podobna do swojej matki, z tym że oczy starszej kobiety miały bardziej ciepłą barwę. - Musimy ufać sobie wzajemnie, Draco, bo to jedyne co nam pozostało. - Druella spojrzała na blondyna ze smutnym uśmiechem.
- Nie chodzi o zaufanie - powiedział już nieco łagodniejszym tonem. - Im mniej osób zna szczegóły, tym większe jest prawdopodobieństwo, że uda nam się przeżyć kolejny dzień w jednym kawałku...
- Och Draco, jesteś zbyt podobny do ojca - westchnęła, patrząc na niego. - Skrzaty przygotowują obiad, zejdźcie za chwilę do jadalni.
 Wyszła z salonu, a ciszę między nimi przerywało jedynie trzaskanie ognia w kominku. Hermiona spojrzała na niego z wyczekiwaniem, ale Malfoy uparcie milczał, wpatrując się w okno, na którym dało zobaczyć się pierwsze krople deszczu. Burza była coraz bliżej.
- Mam prawo wiedzieć - powiedziała cicho, nie odrywając wzroku od chłopaka.
Draco zacisnął szczęki wciąż uparcie wpatrując się w zbliżającą się nawałnicę. Po chwili wstał i podszedł powoli do marmurowego kominka. Jego blada cera i blond włosy wyraźnie odbijały się na tle bordowej ściany.
- Zrozum Granger, że to tylko i wyłącznie dla twojego dobra - powiedział w końcu i gdy Hermiona już miała zadać kolejne pytanie zza drzwi dobiegł ich głos, wołający na posiłek.
 Draco gestem wskazał jej drzwi, a ona bez słowa ruszyła w ich kierunku. Znaleźli się w niedużym holu i blondyn poprowadził ją do następnego pomieszczenia. Dopiero gdy Hermiona zobaczyła suto zastawiony stół, zdała sobie sprawę, jak bardzo głodna była. Czarny kot siedział pod ścianą pijąc mleko ze srebrnej miseczki i pomiałkując cicho.
 Jadalnia była dużym, przestronnym pokojem. Stół na kilkanaście osób ciągnął się przez prawie całą jego długość, a wysokie okna wpuszczały do niego dużo światła. Wszystko wykończone było białym marmurem, a całość dopełniał kryształowy żyrandol. Na końcowej ścianie, gdzie nie było okien, widniało duże drzewo genealogiczne rodziny Black i Hermina zdecydowała, że później się mu przyjrzy. Ogień trzaskał wesoło w kominku, a pani Druella siedziała już przy stole i gestem zaprosiła ich, by również usiedli.
- Smacznego kochani - uśmiechnęła się ciepło i Draco usiadł na głównym miejscu, a jej przypadło miejsce naprzeciwko babci blondyna, przez co w końcu mogła się jej przyjrzeć. Nie była pewna, czy jej włosy są już siwe, czy po prostu miały kolor tak intensywnego blondu, jak w końcu każdy w ich rodzinie. Opadały one falami aż za ramiona, a cała postawa pani Black wyrażała nienaganną elegancję. Nagle Druella podniosła wzrok i ich spojrzenia spotkały się gdzieś nad pieczonym indykiem. Te oczy z pewnością były zbyt ciepłe i pogodne jak na przedstawicielkę domu arystokratów przystało.
- Jedz, kochana, bo wszystko wystygnie - powiedziała z lekkim uśmiechem, a Hermiona speszona kiwnęła tylko głową i dokończyła swojego łososia.
Nagle drzwi otworzyły się, a stary skrzat z srebrną tacą w ręce zwrócił się do pani domu.
- Pani Black, sowa właśnie przyniosła list od panienki Nimfadory.
 Druella zerwała się na równe nogi i prawie wybiegła z pokoju.
- Nimfadory? - Hermiona uniosła wysoko brwi. Była pewna, że Tonks nie utrzymuje kontaktu ze swoją babką. Jej matka przecież, Andromeda, została wydziedziczona, gdy poślubiła Edwarda Tonka, który był mugolem.
 Blondyn jedynie pokiwał głową, po czym wstał i skierował się w stronę arrasu z drzewem genealogicznym Starożytnego i Szlachetnego Rodu Blacków. Gdy w końcu dołączyła do niego zauważyła, że początek rodu sięga osiemnastego wieku. Draco skupił się na rozgałęzieniach, gdzie widniały pierwsze wypalone plamy.
- Fineas Nigellus Black - wskazał mężczyznę na arrasie - Zapewne czytałaś o nim w Historii Hogwartu. Był znienawidzonym przez wszystkich dyrektorem. Podobno odbiło mu na punkcie czystości krwi, gdy Iola - jego ukochana siostra - w tajemnicy przed rodziną poślubiła mugola Boba Hitchensa. A już zupełnie dostał do głowy, gdy jego syn Fineas - wskazał palcem pionową linę biegnącą od Fineasa seniora do jego syna o tym samym imieniu - zdeklarował się oficjalnie popierać prawa mugoli. Zmarł niedługo po tym.
 Pomimo zmęczenia Hermiona z zaciekawieniem słuchała Dracona. Ród Blacków często przewijał się w księgach historycznych, które czytała, jednak tematy wydziedziczonych potomków zazwyczaj były skrzętnie pomijane. Na drzewie również było widać, w których momentach rodzina matki blondyna łączyła się z innymi czystokrwistymi rodami, których nazwiska były jej dobrze znane.
 - Arcturus Black i Lysandra Yaxley - wskazał linię biegnącą po prawej stronie - Mieli trzy córki - Charis, która poślubiła Caspara Croucha, Callidorę, wyszła za Harfanga Longbottoma no i Cedrella, która połączyła ród Blacków z rodem Weasleyów.
- Więc jej syn... - układała sobie powoli wszystko w głowie.
- To ojciec rudego łasica, tak - kiwnął głową, po czym skupił się na środkowej części drzewa - W tamtych czasach ciągłość linii była bardzo ważna. Wydziedziczano każdego, kto choćby pomyślał o brataniu się z mugolami, czy jakichkolwiek odstępstwach, które mogłyby naruszyć dobre imię rodu - uśmiechnął się trochę kpiąco - Na przykład taki Alphard, brat mojego dziadka Cygnusa - przejechał palcem po wypalonej dziurze - został usunięty z rodu za danie złota swojemu siostrzeńcowi, który uciekł - podążyła wzrokiem do Walburgii, siostry Cygnusa i Alpharda, która miała dwóch synów. Regulus i...
- Syriusz - wyszeptała, a on pokiwał głową. Zamyśliła się na chwilę, wzrokiem śledząc ostatnie odgałęzienia rodu. Zmarszczyła brwi - Twoja babcia - wskazała jej podobiznę - miała trzy córki. Syriusz i Regulus nie mieli potomstwa, to by znaczyło...
- Że jestem ostatnią osobą, która nosi nazwisko Black - odezwał się ktoś za ich plecami, a oni odwrócili się gwałtownie. - Z moją śmiercią nasza linia wygaśnie.
Druella patrzyła na nich z lekkim uśmiechem.
Hermiona nie bardzo wiedziała, co powiedzieć. Odwróciła się więc, by jeszcze raz spojrzeć na drzewo, gdy mrok z oknem rozcięła błyskawica, a chwilę później usłyszeli grzmot.
- Chciałam ci Draco przekazać nowinę - uniosła dłoń z listem - ale z takim przejęciem opowiadałeś o autodestrukcji naszego rodu, że nie miałam serca przerywać.
Hermiona poczuła, że Malfoy spiął się trochę, jakby urażony słowami babci.
- Nimfadora urodziła - oznajmiła, a szatynka omal nie upadła. Nawet nie wiedziała, że Tonks jest w ciąży!
- Jak to - wypaliła, nim zdążyła ugryźć się w język.
- Też dowiedziałam się niedawno - wyjaśniła - Namawiałam ją i Remusa, by się tu przenieśli, próbowałam interweniować nawet u Andromedy, ale nikt na nią nie ma wpływu. Dora się uparła i nikt jej nie przemówi.
 Hermiona uniosła brwi. Myślała, że Druella nie utrzymuje kontaktu ze swoją córką, a tym bardziej z wnuczką, która poślubiła wilkołaka.
 - Porozmawiamy jednak o tym jutro, jest już późno, a wy pewnie jesteście zmęczeni tą tułaczką - powiedziała z troską - Skrzat przygotował dla was pokój na piętrze. Ten z widokiem na ogród, trafisz skarbie, prawda? - zwróciła się do wnuczka, a ten zrobił minę, jakby określenie "skarbie" uwłaczało jego godności.
- Trafię - odpowiedział z niezadowoloną miną i ruszył przodem.
- Dobrej nocy, dzieci - zawołała za nimi.
***
Turkusowe ściany mogły wydawać się przytłaczające, jednak ciepło z kominka rozchodziło się przyjemnie po niedużym pokoju. Draco różdżką pozapalał świece, a Hermiona ciągle stała przy drzwiach, jakby nie bardzo wiedząc, gdzie może usiąść.
 Po lewej stronie były drewniane drzwi, obok których stała duża szafa z jasnego drewna. W podobnym kolorze były dwa łóżka stojące przy przeciwległej ścianie. Nad nimi wisiały olejne obrazy, przedstawiające krajobraz roztaczający się z okna pokoju. Hermiona z zaciekawieniem podeszła bliżej tak, że była w stanie zobaczyć nierówności płótna. Jej uwagę przyciągnął jednak taki sam podpis, znajdujący się na każdym z nich.
- Narcyza Black - przeczytała cicho, jednak nie na tyle cicho, by blondyn tego nie usłyszał.
- To pokój mojej matki - wyjaśnił, wrzucając czarny worek do szafy. - Tam jest łazienka - wskazał na drzwi, które wcześniej zobaczyła. Miała wrażenie, że Draco nie chce poruszać tego tematu, więc nie naciskała. - W szafie są czyste ręczniki i szlafroki.
Kiwnęła tylko głową i zostawiła Malfoya samego.
***
 Gorąca kąpiel była czymś, czego Hermiona Granger w tej chwili bardzo pragnęła. Zanurzyła się w pachnącej pianie po samą brodę i marzyła, by nigdy nie opuszczać tego pomieszczenia. No i w końcu miała chwilę, by wszystko dokładnie przemyśleć. Nie byłaby sobą, gdyby każdej dzisiejszej rozmowy nie odtworzyła w głowie jeszcze raz i nie przeanalizowała jej dokładnie.
 Zawsze była pewna, że Blackowie są po stronie Voldemorta. Wiele razy czytała o Fineasie, który nie krył się ze swoim zainteresowaniem czarną magią. Słyszała o Regulusie, wiernym słudze Czarnego Pana. No i Syriusz zawsze stawiał swoją rodzinę w nie najlepszym świetle. Co więc się stało, że teraz Druella przyjmuje u siebie w domu szlamę, przejmuje się Andromedą i Tonks, a nawet o Lupinie wyraża bez cienia zniechęcenia?
 Postanowiła sobie zapytać o to Dracona, gdy tylko ten będzie mieć lepszy humor. Podobała jej się dzisiejsza rozmowa z blondynem. Miała wrażenie, że ten powoli się przed nią otwiera, w końcu opowiedział jej połowę historii rodzinnych. I nawet się nie kłócili.
- Granger, żyjesz tam? - rozległo się pukanie do drzwi, a ona wywróciła oczami.
- Już wychodzę - zawołała.
***
 Na półce z książkami widniało sporo ciekawych tytułów, a Hermiona nie mogła się powstrzymać, by kilku nie przejrzeć, póki Draco zajmował toaletę. Najbardziej spodobał się jej ręcznie pisany tomik poezji i nie musiała nawet sprawdzać pierwszej strony, by wiedzieć, że zapisała go matka blondyna.
 Nie wiedziała jednak jak Malfoy zareaguje na grzebanie w rzeczach jego mamy, więc czym prędzej go odstawiła, gdy tylko usłyszała otwieranie drzwi.
 Pozwoliła sobie zająć łóżko bliżej ściany i czekała, aż blondyn opuści toaletę. Miała przecież tyle pytań.
Draco stanął przy oknie, wpatrując się w krople deszczu, głośno uderzające o szybę. Granatowe niebo co chwilę przecinała błyskawica, oświetlając jasno jego twarz. Nie wiedziała, dlaczego w tamtym momencie nie mogła odwrócić od niego wzroku. Po prostu siedziała i jak zahipnotyzowana wpatrywała się w twarz swojego odwiecznego wroga. Niechętnie musiała przyznać, że Malfoy po prostu miał w sobie coś, co przyciągało spojrzenie. Miał w sobie tyle gracji i chłodnej elegancji, która budziła strach lub zainteresowanie. Zawsze był przecież taki opanowany, dlaczego więc w tym momencie na jego twarzy mogła dostrzec tyle emocji? Czuła się, jakby mogła czytać mu w myślach. Wiedziała dobrze, jak bardzo martwi się o matkę, która musiała zostać w Malfoy Manor. Pewnie nawet nie wie, co się z nią dzieje, a gniew Czarnego Pana po ich ucieczce musiał ogromny i na kimś najpewniej się to odbiło.
 W jednej chwili Draco odwrócił głowę w jej stronę, a ich spojrzenia się spotkały. Patrzyli tak na siebie przez chwilę bez słowa, po czym blondyn westchnął lekko i znów zapatrzył się w okno.
- Nie masz pojęcia Granger ile miałaś szczęścia, rodząc się w mugolskiej rodzinie - powiedział w końcu cicho, a ona poczuła się tak zaskoczona, że przez chwilę myślała, że ma omamy.
- Szczęścia? - powtórzyła, chcąc się upewnić, że nie przesłyszało jej się.
- Żadnej presji, chorych oczekiwań rodziców...
- Po wojnie to wszystko się zmieni - chciała go pocieszyć, choć nie bardzo wiedziała jak. Nie miała pojęcia, jak to się działo, że wystarczyła nostalgiczna mina blondyna, a jej się od razu go robiło żal.
- To zależy, która strona wygra - westchnął.
- A ty po której jesteś? - zadała w końcu to pytanie, które od dawna krążyło jej po głowie.
Spojrzał na nią i uśmiechnął się smutno.
- Po żadnej - powiedział - Byłbym po żadnej, gdyby to ode mnie zależało - poprawił się, a Hermiona nawet w bladym świetle świec mogła dostrzec jego smutek. Miała ochotę pytać go o wszystko i jednocześnie pomilczeć trochę w jego towarzystwie. Ta cisza nie była niezręczna, czy krępująca.
- Co masz zamiar robić po wojnie? - zapytała, sama nie wiedząc dlaczego ją to interesuje. Wzruszył ramionami.
- Wyjechać - odpowiedział w końcu - Jak najdalej stąd. Jeśli oczywiście przeżyje - uśmiechnął się lekko. Przez chwilę nad czymś się zastanawiał. - A ty? Pomijając oczywiście huczny ślub z Weasleyem i urodzenie mu potomstwa rudych...
- Ja wcale nie... - przerwała mu oburzona. Podniosła się z łóżka i spojrzała na niego gniewnie.
Po chwilowej nostalgii blondyna nie został nawet ślad, a na jego usta wkradł się złośliwy uśmieszek.
Oparł się o parapet i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Przecież wszyscy wiedzą, że tak... - droczył się z nią, a blask płomieni świec wesoło odbijały się w jego oczach. - Ale według mnie nie pasujesz do niego.
- Za to ty nie pasujesz do nikogo - fuknęła, patrząc mu prosto w oczy.
Kpiący uśmieszek zniknął z jego twarzy. Podszedł do niej powoli.
- Uważaj na słowa, Granger. To, że jestem miły nie znaczy, że możesz sobie mówić, co ci ślina na język przyniesie - powiedział cicho.
- A ty nie masz prawa bezpodstawnie obrażać moich przyjaciół - odpowiedziała równie spokojnie jak i on.
- Czyżby? - uniósł jedną brew, a ona poczuła jak jej serce przyspiesza. Pomimo nikłego oświetlenia wyraźnie widziała jego zmrużone oczy, które nagle stały się takie poważne.
 Wpatrywali się w siebie z uporem i żadne nie chciało odwrócić wzroku. Atmosfera zaczynała ciążyć, a powietrze robiło się coraz gęstsze. Nagle jego wzrok przeniósł się na jej usta, a ona poczuła, jak jej serce przyspiesza jeszcze bardziej. Dlaczego?
 - Niech cię szlag, Granger - szepnął i nagle to się stało.
Szok opanował jej umysł, gdy usta Dracona Malfoya zetknęły się z jej wargami.
***
W końcu udało mi się coś napisać. Mam nadzieję, że się spodoba i znajdę niżej jakieś komentarze (nie muszę być pozytywne :)).