"Warto było Cię spotkać, aby się dowiedzieć, że istnieją takie oczy jak Twoje"
Błędy - wszyscy je popełniamy. Każdy z nas zrobił choć raz w życiu coś, czego bardzo żałował. Coś, co spędzało mu sen z powiek, co wkradało się do myśli zawsze w najmniej odpowiednim momencie i powodowało psychiczny dyskomfort.
Hermiona leżała na łóżku odwrócona w stronę ściany i panicznie bała się wykonać jakikolwiek ruch. Wiedziała, że coś jest nie tak, gdy tylko otworzyła oczy. Wsłuchiwała się długo w panującą ciszę i zastanawiała się, czy Malfoy już wstał i wyszedł, czy nadal śpi. A może w ogóle go nie było tutaj w nocy? Znów odtworzyła w myślach wczorajszą sytuację i zakryła twarz pościelą z powodu zażenowania. Tylko czym było ono spowodowane? Hermiona nigdy nie myślała o Draconie w tych kategoriach, więc dlaczego zaczęła oddawać jego pocałunek, pomimo cichego głosu w jej głowie, który kazał jej natychmiast przestać?
Owszem, nie mogła zaprzeczyć, że blondyn był przystojny. Nie mogła zaprzeczyć, że z czasem przestała w nim postrzegać swojego wroga z czasów Hogwartu, jednak mówienie o przyjaźni byłoby nieporozumieniem. A jednak jej serce zabiło jak szalone, gdy Draco przyciągnął ją mocno do siebie. Jednak zakręciło jej się w głowie, gdy owionął ją jego zapach. Poczuła, że się czerwieni na samą myśl o tym, a w duchu musiała przyznać, że ten pocałunek był najprzyjemniejszą rzeczą, jaką dane jej było ostatnio doświadczyć.
Coś jednak musiało pójść nie tak, skoro chwilę później blondyn oderwał się od niej, popatrzył na nią wystraszony i czym prędzej opuścił pokój, zostawiając ją zszokowaną. Nie słyszała też, by chłopak wracał do pokoju, a teraz pewnie już go nie było.
Powoli odwróciła się na drugi bok, nie chcąc go budzić, w razie gdyby jednak nadal był w swoim łóżku. Odetchnęła jednak z ulgą, gdyż posłanie blondyna było nienaruszone.
Nagle coś głośno trzasnęło, a ona niemal podskoczyła na łóżku. Przed nią stał niewielki skrzat domowy, patrzący na nią z lekkim uśmiechem.
- Pani Druella zaprasza na śniadanie - oznajmił i zniknął równie szybko jak się pojawił. Odetchnęła głęboko, próbując uspokoić oddech. Nie chciała kazać na siebie czekać, więc szybko zmieniła ubranie i z szybko bijącym sercem ruszyła w kierunku jadalni.
Przechodząc obok lustra mimowolnie poprawiła włosy, na co jej odbicie uśmiechnęło się kpiąco. Nerwowo przełknęła ślinę. Kompletnie nie wiedziała, jak ma się zachować. Powinna martwić się teraz o ich życie, o życie swoich przyjaciół, a jednak nie potrafiła skupić się na niczym innym. Miała ochotę śmiać się głośno ze swojej nieodpowiedzialności. Trwała wojna, niedługo miało dojść do jej ostatecznego starcia, a ona w tym momencie potrafi myśleć tylko o powodach, dla których Draco Malfoy pocałował ją zeszłej nocy.
A może...?
Była przecież zmęczona podróżą i otumaniona oparami gorącej wody. Być może zasnęła w między czasie, a to całe zajście było tylko jej szalonym snem. Uczepiła się tej myśli jak ostatniej deski ratunku i nieco pewniej skierowała się w stronę jadalni. Przecież nie może dać po sobie nic poznać.
Draco i Druella zaczęli już śniadanie i wspólnie omawiali tytułową stronę aktualnego Proroka. Hermiona uśmiechnęła się lekko widząc, że Malfoy ma dziś dobry humor, ale wystarczyła minuta, by tego pożałowała.
- Dzień dobry - przywitała się grzecznie, na co Pani Black odwróciła sie ku niej z serdecznym uśmiechem.
- Witaj, moja droga, usiądź proszę - wskazała siedzenie po swojej lewej stronie, dokładnie na przeciwko Dracona, który... No właśnie. Uśmiech momentalnie zniknął z jego twarzy i zastąpiła go chłodna obojętność. Spojrzał na nią bez zainteresowania, a jedynie z udawaną uprzejmością, na co panna Granger momentalnie poczuła, że chce uciec stamtąd jak najdalej. Bo czy mogło być coś gorszego od obojętności? Wolała kiedy jej dokuczał, kiedy był marudny, krzyczał lub narzekał na wszystko. Wtedy zawsze mogła się bronić, kłócić czy dyskutować. Teraz jednak była uwięziona w tej dziwnej sytuacji, z którą nie potrafiła sobie poradzić.
Druella zdawała się kompletnie nie zauważać napiętej atmosfery i wciąż uśmiechając się podsunęła Hermiona gazetę. "Radykalne zmiany w systemie nauczania" głosił nagłówek.
- Nasz drogi Severus chce uwagę wszystkich ściągnąć na Hogwart - wyjaśniła. - Ale to nie znaczy, że tutaj jest bezpiecznie - uśmiech trochę jej pobladł. - Ręczę własnym życiem za naszego Strażnika Tajemnicy, ale w tak trudnych czasach żyjemy...
- Babcia chce powiedzieć, że dzisiaj się wynosimy.
Hermiona wzdrygnęła się na dźwięk jego głosu. Miała wrażenie, że osiągnął on temperaturę zera absolutnego. Czarownica natomiast uśmiechnęła się ciepło, gdy spojrzała na swojego wnuka.
- Tamto miejsce jest dużo bezpieczniejsze - wyjaśniła głosem nieco znudzonym, jakby tłumaczyła coś wyjątkowo opornemu dziecku - Przede wszystkim to inny kraj, rejony zamieszkane jedynie przez mugoli, Draco, sam rozumiesz... Wiadomo, że trzeba zastosować duże środki ostrożności, ale tam będziecie mogli wyjść chociaż na zewnątrz bez obawy, że śmierciożercy wyskoczą zza rogu.
Gryfonka mogłaby przysiąc, że ten ma zamiar się wykłócać, jednak zamiast tego kiwnął jedynie głową i zabrał się w milczeniu za kończenie jajecznicy.
***
Całe przedpołudnie spędziła w pokoju Narcyzy, siedząc na łóżku i wpatrując się w krajobraz. Chłopaka nie widziała od samego śniadania i nie wiedziała, czy powinna z tego powodu płakać, czy się cieszyć. Wydawało jej się, że wychodził z domu, ale w jakim celu? Była bardzo ciekawa, ale w pokoju pani Malfoy zaczęła czuć się w miarę komfortowo i wolała poza tę strefę komfortu nie wychodzić.
Po jakimś czasie drzwi otworzyły się szeroko. Jego twarz była jeszcze bardziej blada niż zwykle, a w oczach widniała jakaś forma strachu, której nie potrafiła zdefiniować. Bez słowa zaczął się pakować, nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem, a i ona wolała się nie wychylać, bo niby cóż mogła mu powiedzieć? "Słuchaj, Malfoy, naprawdę się całowaliśmy, czy tylko mi się to śniło"? Wypadało to trochę blado, a on z pewnością wziąłby ją za wariatkę, która nie potrafi utrzymać języka za zębami. Postanowiła więc milczeć, licząc w duchu na jakąś reakcję blondyna, ten jednak zachowywał się, jakby jej w pokoju w ogóle nie było. Chyba przyjął sobie za punkt honoru, że prędzej przestanie nazywać się Draco Malfoy, niż odezwie się do szlamy.
Torba w końcu była wypełniona, a on założył ją na ramię i - po chwili zastanowienia - przeniósł wzrok w jej kierunku, a ich spojrzenie się spotkały. Odruchowo chciała się odwrócić, ale zdała sobie sprawę, że nie ma ku temu powodu. Nie chciała dać mu tej satysfakcji i pokazać, że w jakikolwiek sposób się go boi. Nie wydawał się zły czy zdenerwowany, ale wyglądał tak, jakby samym spojrzeniem chciał rozgryźć, o czym ona myśli. Dzielnie to wytrzymała i w końcu sama poczuła cień satysfakcji, gdy to on pierwszy odwrócił wzrok.
- Idziemy - powiedział tak cicho, że Hermiona przez chwilę zastanawiała się, czy naprawdę coś usłyszała, czy to jej umysł płata jej figla. Podniosła się jednak z łóżka domyślając się, że to już czas pożegnać się z tym pokojem. Przebywała w nim wprawdzie od wczoraj, ale czuła się w nim wyjątkowo dobrze. Patrząc na obrazy wiszące na ścianie czuła, że mogłaby się nawet dobrze dogadać z Narcyzą. Gdyby ta oczywiście nie nienawidziła szlam.
Babcia czekała na nich już w salonie, stojąc przy kominku, gdzie głośno trzaskało palące się drewno. Wpatrywała się w jedno z wysokich okien, za którym znów szalała burza. Wyraz jej twarzy zmienił się diametralnie, gdy tylko ich zobaczyła. Uśmiechnęła się ciepło, choć Hermiona wiedziała, że był to uśmiech nieco wymuszony. Pewnie zastanawiała się, kiedy znowu będzie jej dane zobaczyć swojego wnuka. Podeszła w ich stronę i wyciągnęła szeroko ręce, jakby chciała objąć ich razem. Gryfonka zerknęła na Malfoya, którego wzrok wyrażał dezaprobatę, ale w końcu westchnął i uścisnął ją krótko.
- Dbaj o siebie - powiedział równie cicho jak wcześniej, a Hermiona nie mogła się tą sceną nie wzruszyć. Jednak istniała na świecie taka osoba, która była w stanie doprowadzić go do porządku.
- To wy o siebie dbajcie - wypuściła go w końcu ze swoich ramion i wskazała ręką na kominek. - Proszek Fiuu jest w wazie.
Blondyn ruszył w stronę źródła ciepła, na co szatynka chciała pójść za nim, jednak babcia powstrzymała ją gestem dłoni. Spojrzała na nią całkiem poważnie, po czym uśmiechnęła się lekko i ją również przytuliła.
- To naprawdę dobry chłopak - powiedziała cicho, tak by Draco jej nie słyszał - Trochę zagubiony, ale dobry. Dbaj o niego, proszę.
Odsunęła ją na długość ramion i uśmiechnęła się szerzej. Hermiona kiwnęła tylko głową, nie bardzo wiedząc, co może powiedzieć.
- Uważajcie na siebie - dodała w momencie, gdy ogień zmienił kolor na szmaragdowy.
Blondyn wszedł pewnie w płomienie, a dziewczyna ostatni raz spojrzała na babcię. Uśmiechnęła się, jakby chciała jej niewerbalnie przekazać, że nic mu nie będzie, po czym stanęła obok Malfoya. Ten wyjął z kieszeni pogniecioną kartkę i przeczytał głośno z niej adres. Spośród tych kilku niezrozumiałych dla niej wyrazów, które były - jak się domyślała - po hiszpańsku, zrozumiała tylko jedno słowo i mogła dać sobie uciąć rękę, że gdzieś je już słyszała.
- Porto? - zdążyła tylko powtórzyć bezgłośnie, bo cały świat zawirował szybko, tworząc jedynie rozmytą plamę.
***
Wprawdzie początek listopada to nie koniec sierpnia, ale jest. Dziękuję wszystkim, którzy czekali i nie zwątpili. :)